sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział drugi. ♥

Rozdział  drugi
* Roksana *

Sprawdziany poprawione, ferie rozpoczęte. 
Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Podniosłam głowę, spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Była to Lexi, tak podekscytowana dzisiejszym wyjazdem, że od godziny nie mogła spać. Przyłożyłam telefon do ucha. Usłyszałam mamrotanie Lexi.
- Halo, Roksana śpisz? 
- Spałam, ale przed sekundą mnie obudziłaś.
- Pamiętasz o dzisiejszym wyjeździe?
Lexi wydarła się tak głośno, że I Phone wypadł mi z ręki. Nie miałam siły go podnieśc, bo myślałam tylko o tym, aby znów iść spać. Zasnęłam, nawet nie zauważyłam kiedy minęły kolejne 2 godziny. Tym razem obudziła mnie ciocia pukając do drzwi. Mówiła do mnie, ale ja nie komunikowałam. Miałam wrażenie, jakbym się nie wyspała, ale to wszystko przez te emocje..
Ciocia mówiła do mnie, a ja na jej każde słowo przytakiwałam, bo nawet nie chciało mi się mówić. Jedyne co chciałam to spać.. Otrząsnęłam się, podniosłam leżący koło łóżka telefon.
Pierwsze na co spojrzałam, to godzina. Okazało się, że była już 4:30, a o 5:45 miała przyjechać po mnie Lexi. Szybko zerwałam się i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam się w < 
klik >, a na końcu zrobiłam lekki makijaż. Byłam już w miarę gotowa. Zeszłam na dół, gdzie czekało już na mnie śniadanie. Zjadłam tosty, oraz wypiłam kakao. Dochodziła godzina 5:30. Sprawdziłam jeszcze wszystko dokładnie. Paszport jest, pieniądze są, myślę, że wszystko jest. Biletami zajmie się Lexi. O 5:40 usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu wiedziałam kto to, ponieważ jak to Lexi, lubiła zawsze przyjeżdzać przed czasem. Pożegnałam się z ciocią i wujkiem. Obiecałam, że spotkamy się tuż za 2 tygodnie. Wyszłam z domu. Spakowałam swoją walizkę do samochodu Lexi. Do lotniska miałyśmy 15 minut drogi. Rozmawiałyśmy, jak to się cieszymy na wyjazd. Droga nam szybko zleciała. Kiedy byłyśmy już na lotnisku, poszłyśmy na odprawę. Posiedziałyśmy, posłuchałyśmy, w końcu się skończyło. Dałyśmy nasze bagaże, wszystko dokładnie sprawdzili. Lexi dała mi mój bilet. Miałyśmy jeszcze 20 minut czasu, do odlatującego samolotu o 7:30. Postanowiłyśmy, że pójdziemy na kawę, aby zacząć uroczyście, jeszcze w Londynie, początek naszych ferii! : )
W końcu usłyszałyśmy nasz lot, w biegu poszłyśmy do naszego samolotu. Wsiadłyśmy, pożegnałyśmy Londyn. Zapamiętałyśmy najciekawsze miejsca, a teraz tylko myślałyśmy o Nowym Yorku. Usiadłyśmy na swoich miejscach, chwilę porozmawiałyśmy. Patrząc w okno, oczy same mi się zamknęły. Zasnęłam...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz