poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział czterdziesty-piąty ♥


Rozdział  czterdziesty-piąty
* Sophie *
Angelika otworzyła drzwi, weszła i tak głośno nimi trzasnęła, że zdołała mnie tym obudzić, chociaż spałam piętro wyżej. Spojrzałam na zegarek i była 3:15 nad ranem Gdy tylko zeszłam po schodach oznajmiła mi, że musi przez 3 dni zostać jeszcze w Londynie, i mam lecieć sama, a ona załatwi, aby jej bilet był ważny za 3 dni. 
- CO !? - wrzasnęłam zdenerwowana 
- Wybacz, ale Phil.. spotykam się z nim od dłuższego czasu, wtedy jak szłam "załatwiać parę spraw" szłam się z nim spotkać. Chce mnie przedstawić rodzicom i zaprosił mnie na imprezę - będą tam same gwiazdy .. sama rozumiesz, nie mogłam odmówić. Przylecę do Ciebie jak najszybciej się da- za trzy dni. 
- Ale czemu mi o nim wcześniej nie powiedziałaś? Nie ufasz mi czy co? 
- Nie, ale James ostatnio tak Cie zranił i nie chciałam Cie bardziej dołować, wybacz mi ! 
- No dobrze - powiedziałam zasmuconym głosem. 
- Chodź pomogę Ci się spakować, zawieziemy Cię z Philem na lotnisko i przy okazji zmienię ten mój bilet. 
- Ahh.. jasne. - powiedziałam wzdychając. 

No i co ja teraz będę robić sama na Malediwach? Yhh.. to tylko trzy dni. Ale to miał być NASZ wyjazd, kto wie czy ona przypadkiem nie zabierze ze sobą Phila.. Jakoś dam radę, pocieszałam się w myślach. Co nie zmienia faktu, że Angelika mi już chyba nie ufa. Co ona myślała, że będę chciała jej zabrać tego super Phila? No błagam.. - myślałam ironicznie 

Pakowałyśmy mnie przez jakąś godzinę, po czym poszłam się przebrać i ogarnąć a Angelika zrobiła śniadanie. Ubrałam się w <klik> . Po zjedzeniu śniadania, o 4:45 przyjechał ten cały Phil i zaniósł moją walizkę do samochodu. Weszłyśmy z Angeliką do jego czarnego, sportowego lamborghini. Oby dwie siedziałyśmy z tyłu, ale przez całą 10 minutową drogę panowała niezręczna cisza. 
- Ahh.. Brzydka pogoda w Londynie - jak prawie zawsze - westchnięciem przerwał tą ciszę Phil. 
- No wiesz, jest 5 rano, więc jest zimno, ale masz racje. - mruknęłam od niechcenia

I tak mniej więcej wyglądała nasza rozmowa. Nie chciałam w żaden sposób bliżej poznawać tego chłoptasia Angeliki. Miałam do niej okropny żal, do niego z reszta też, za "zabranie" mi przyjaciółki, niech zgadnę, że teraz już nie będzie miała dla mnie za dużo czasu.. cóż takie życie, nie mogę mieć jej tego za złe. Ma przecież prawo być szczęśliwa. Ja już siebie w ogóle nie rozumiem, ahh. 

Równo o 5:00 byliśmy już na lotnisku. Poszliśmy wspólnie ustalić co z tym biletem Angeliki i zmieniliśmy jej wylot na za 3 dni, ale oczywiście Phil wykupił bilet na ten sam lot. Nie będzie to już NASZ wyjazd, niestety.  Podziękowałam Philowi za odwiezienie, przytuliłam Angelikę na pożegnanie ( 3 dniowe, ale zawsze :D ) i taszcząc za sobą wielką walizkę poszłam poszukać miejsca odprawy. Odprawa przebiegła bez jakichkolwiek problemów, oddałam walizkę, potem przeszłam przez te bramki, i poszłam kupić sobie jakieś picie i kanapkę w tych lotniskowych sklepach. Popijając kawę i jedząc tą kanapkę przyglądałam się ludziom - rodzinom lecącym na wakacje, zakochanym parom i przyjaciołom  czułam się bardzo samotna, zupełnie tak jak wtedy, gdy byłam w domu dziecka. Pomyślałam, że zadzwonię do mojej mamy, znaczy tej która mnie adoptowała, oczywiście. Ale zaraz.. jest przecież przed 7:00 na pewno śpi. Ja to mam wyczucie czasu- pomyślałam. Uff..  dość tego zasmucania, przyleciał samolot i mamy już się ustawiać do kontroli biletów. Jako, że lecę pierwszą klasą zostałam wpuszczona jako jedna z pierwszych. Będąc już na pokładzie samolotu zamówiłam sobie szampana. Wypiłam ze dwa kieliszki, po czym włączyłam sobie muzykę i zasnęłam. Obudziłam się po 4 godzinach. Ahh jeszcze dwie - pomyślałam po czym włączyłam tableta, by wejść na Facebook'a i pogadać z kimś kogo jeszcze obchodzę. Dostępny był mój młodszy brat tj. syn mojej mamy adopcyjnej. Ma 14 lat i na imię Mike. 

- Ty nie w szkole? - zaczęłam 
- A wiesz, że jest coś takiego, jak informatyka, siostrzyczko.Czy w Tajlandii nie ma czegoś takiego? 
- Ta jasne, wiem. To, że pochodzę z Tajlandii, nie znaczy, że nie wiem co to informatyka. 
A wręcz przeciwnie - większość komputerów itd. Jest wyprodukowane w Azji :), inteligentny braciszku. :) - odpowiedziałam z przekąsem. 
- Ta jasne. 
- A co w domu? Jak tam mama?  
- Normalnie. W domu wszystko w porządku, tylko Alice..
- Co Alice? - zapytałam zaniepokojona. Alice to siostra Mike'a, ma 16 lat. Ona i Mike są jak moje młodsze rodzeństwo.
- Znowu wróciła do tego chłopaka ... - odpowiedział
- JAK TO !? - zapytałam. 
- No, normalnie.. rodzice nie wiedzą co zrobić. Mieli do Ciebie zadzwonić, nie powiedzieli Ci wcześniej, bo nie chcieli psuć Ci wyjazdu na Malediwy, z resztą wiedza, że masz teraz mnóstwo problemów. 
- Ah.. i bez tego mój wyjazd jest już popsuty. Od razu jak wrócę przyjeżdżam do Manchesteru, ok? 
- Tak, pewnie. Ciebie może się posłucha. Ty wiesz jak się z nią dogadać. Muszę lecieć, pa. Miłego wyjazdu :) ! 
- Paa - odpowiedziałam. 

Byłam kompletnie zdołowana.Na wyjazd, który miał mi poprawić humor po zdradzie chłopaka, lecę praktycznie sama, przyleci do mnie tylko potem przyjaciółka cała w skowronkach wraz ze swoim chłopakiem, w dodatku moja młodsza siostra wróciła do chłopaka, który ją kiedyś zmuszał do zażywania narkotyków, potem zdradził i zostawił. Pamiętam jeszcze jak płakała przez niego przez jakieś kilka miesięcy. No cóż.. spróbuję nie myśleć o problemach, może poznam kogoś nowego?

Tak się zamyśliłam, że nawet się nie obejrzałam, a już lądowaliśmy. Wyłączyłam tego tableta i zaczęłam ogarniać się, uczesałam włosy, włożyłam wszystko do torby i ludzie z pierwszej klasy w tym ja zaczęli wychodzić z samolotu. Przejechaliśmy limuzynami przez płytę lotniska, a gdy wyszłam z klimatyzowanego samolotu i szłam do tego samochodu poczułam wielkie uderzające ciepło i mocny, porywisty, lecz gorący wiatr. Tak, jestem wreszcie na Malediwach! - pomyślałam. 
Pierwsi dostaliśmy bagaże, i kilka innych limuzyn porozwoziło ludzi do różnych hoteli. W limuzynie zawożącej do mojego hotelu, oprócz mnie siedziało jeszcze tylko małżeństwo w wieku około 60 lat.. to zapowiada się super impreza z super ekipą! hahahahaha. Z tego co się dowiedziałam nazywają się Anne i Scott, pochodzą z Leicester i przylecieli na Malediwy, by uczcić 40 rocznicę ślubu. Nie ma co, umiem nawiązywać nowe przyjaźnie. Droga do hotelu zajęła jakieś 20 minut. Gdy dojechaliśmy nie wierzyłam własnym oczom. Recepcja, gdzie znajdowały się bary,stołówka itd. była ogromna, przeszklona i bardzo nowoczesna. O ile dobrze usłyszałam jest tam 5 basenów, w tym jeden podziemny połączony ze spa. Pomieszczenia w tym spa wyglądają tak: <klik!>, w dodatku na terenie hotelu jest wielki aqua park z 10 zjeżdżalniami i innymi atrakcjami. Po prostu jak w bajce. Dostałam kartę do dwuosobowego pokoju. Pokoje to były niewielkie, słomiane domki, rozmieszczone wzdłuż morza, mimo niewielkiego i niepozornego wyglądu w środku wydawały się wielkie i baaardzo nowoczesne. Domki są od siebie dość oddalone, gdyż jak to powiedział recepcjonista " dbają o komfort i prywatność wypoczywających ". Domki z zewnątrz: <klik!> i wewnątrz: <klik!>. Rozpakowałam się, ogarnęłam i przebrałam w bardziej letnie ciuchy. Ubrałam:  <klik!> po czym poszłam na obiad na stołówkę. Jadłam sobie spokojnie sama owoce morza, gdy nagle poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. 
- Cześć, śliczna! - powiedział wysoki brunet, o ciemnej karnacji i brązowych włosach. Tak jakoś dziwnie skojarzyłam go z tym jednym pedałem z One Direction, ale na żywo wydawał się być rzeczywiście ładny. 
- W czymś pomóc? - zapytałam oschle
- W zrozumieniu co tak piękna dziewczyna robi sama na Malediwach? - odpowiedział pytaniem na pytanie z łobuzerskim uśmieszkiem 
- Jeśli chce ci się wysłuchiwać długiej, nudnej i smętnej opowieści o tym jak zdradził mnie chłopak, miałam lecieć z przyjaciółką na Malediwy, ale poleciałam sama, bo znalazła sobie chłoptasia i o tym jak moja młodsza siostra znowu chodzi z chłopakiem, który wcześniej zmuszał ją do brania narkotyków, zdradził a potem rzucił i o tym jak w wieku 5 lat trafiłam do Tajlandzkiego domu dziecka, bo miałam matkę narkomankę i o tym  jak adoptowała mnie angielska rodzina, to zapraszam. - przedstawiłam się chyba z najsmutniejszej i najgorszej strony. 
- A ja mam na imię Zayn, miło mi. Chętnie wszystko wysłucham. A Tobie jak na imię, piękna?  - powiedział ze szczerym uśmiechem
- Sophie, miło mi - pierwszy raz od kilku dni się uśmiechnęłam, ale tak szczerze, czujecie to ? hahahah. 
- To może chodźmy na plażę?
- Jasne - powiedziałam po czym momentalnie wstałam. Zayn złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić. 
Gdy doszliśmy na plażę zauważyłam jak tu pięknie, aż w to nie wierzę. 

- A więc.. Mam na imię Zayn, mam pakistańskie korzenie, pochodzę z Bradford i mam taki zespół - One Direction, znasz może? - zapytał
- Znam i szczerze mówiąc nie przepadam, ale Ty wydajesz się być miły i przede wszystkim baaardzo ładny, a przede wszystkim po moich wypocinach o życiu nie uciekłeś gdzie pieprz rośnie, tylko jeszcze chciałeś ze mną gadać - zaśmiałam się. 
- Ty jesteś śliczna, Sophie. I wydajesz się być bardzo interesująca - uśmiechnął się znowu tym łobuzerskim uśmiechem, który bardzo mi się podoba. 
- Tak w ogóle co sprowadza Cię na Malediwy ? 
- A wiesz, może nie mam ostatnio tyle problemów co Ty, ale za to wraz z Louisem mamy już dosyć kłótni między Niall'em, Liam'em i dziewczyną Niall'a - Lexi. To jest już nie do wytrzymania.. 
- Rozumiem, ale skoro masz dość problemów innych, to po co chcesz ze mną rozmawiać ? - spytałam ściszając ton głosu
Nic nie odpowiedział, tylko uciszył mnie pocałunkiem. 
- Przepraszam.. ja nie chciałem - zaczął się jąkać 
- Nie masz za co przepraszać- powiedziałam po czym pocałowałam go jeszcze raz
Spojrzał mi głęboko w oczy i zapytał: 
- Poszłabyś dziś razem ze mną i Lou do klubu ? Ma być fajna impreza karaoke 
- Jasne, chętnie poznam Louisa - uśmiechnęłam się 
Przeszliśmy się wzdłuż plaży, rozmawialiśmy przez jakieś 2 godziny, tematy do rozmów nam się nie kończą, w towarzystwie Zayna czuję się wspaniale i zapominam o wszystkim co nas otacza. 
Zayn odprowadził mnie do pokoju, okazało się, że mieszkami zaraz obok siebie. 
- Przyjdę po Ciebie o 20:00, ok? 
- Jasne, będę gotowa - zapewniłam.
Po czym przytuliłam go bardzo mocno, zamknęłam drzwi i zaczęłam się szykować na imprezę. 
________________________________________________________________________________

Co sądzicie? Troszkę mi zajęło napisanie go, i jest dość długi, następny będzie lepszy i będzie w nim mniej zasmucania Sophie. haha :D xoxo . 










4 komentarze:

  1. Świetny rozdział, bardzo interesujacy i ciekawy! Czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!
    Bardzo podobają mi się te twoje rozdziały
    (Roksany i Lexi też oczywiście)
    Czekam na nastepny! "_

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <33
    Czekam na następny xx
    Wpadnij jeśli chcesz
    http://timehealsallwoundss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział, taki życiowy :D
    czekam na rozdział z Lexi albo Roksaną :DD

    OdpowiedzUsuń