niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział dwudziesty-dziewiąty. ♥

Rozdział  dwudziesty-dziewiąty
* Roksana*

-Jak to na Malediwy?! - krzyknęłam przeogromnie szczęśliwa, a zarazem zdziwiona.
- Obiecałem Ci prezent, na który miałaś poczekać do wieczora, bo jak widzisz jest wyjątkowy - uśmiechnął się Harry.
- Ale ja myślałam, że będzie to łańczuszek, bransoletka, kolczyki coś z tych rzeczy.. - powiedziałam.
- Rozumiem, że Ci sie nie podoba - zasmucił się Hazza.
- Nie, nie to nie tak! Ja po prostu.. tak Cię kocham. - przytuliłam go mocno i pocałowałam.
- No i o taką reakcje mi chodziło. Czyli ci sie podoba? - uśmiechnął się łobuzersko Harry.
- Jasne, że tak! - niemal wypiszczałam.
- Plaża, morze słońce.. i ty w bikini - zaczął rozmarzać Harry, kiedy lekko puknęłam go.
- Hazza głuptasie! - uśmiechnęłam się.
- Twój głuptasie - dodał uwodzicielsko chłopak.
Wszystko dobrze, pięknie tylko nie wiem najważniejszej rzeczy. Kiedy lecimy, na te "wakacje". Szybko wyjęłam bilet z koperty, i kiedy nawet nie zdążyłam przeczytać, przerwał mi Harry:
- Ahh tak, i na to wszystko muszę czekać, aż dwa dni.
- Ile?! Omw, Harry zaskoczyłeś mnie..
Wiedziałam, że to będzie świetny pobyt, ale nie podejżewałam, że to wszystko już jutro. Nawet się nie wyrobie - pomyślałam. Zwolnienie ze szkoły, to wszystko w tak krótkim czasie?
- Jeśli chodzi o twoje studia, rozmawiałem już o tym z twoimi rodzicami. Załatwili wszystko, więc masz czas wolny tydzień :) 
- I to w dodatku z tobą - powiedziałam, uśmiechając się pięknie.
Usłyszeliśmy pisk na dole, i od razu przerywając rozmowę wyszliśmy z pokoju. Harry wziął mnie na rękę, i schodząc po schodach powiedział:
- A teraz, druga część prezentu. 
Zaniemówiłam, zobaczyłam białego, małego pieska. Identyczny, jakiego miałam w Polsce. Nie mogłam wziąć Suzy ze sobą, ponieważ nie było to dozwole na warunki mojego lotu. Zza rogu salonu wyszła Lexi z uśmiechem na twarzy:
- I jak tęskniłaś za nią?
- A jednak to Suza! - powiedziałam szczęśliwa.
Podbiegłam do niej i pogłaskałam po brzusku. Długo brakowało mi zabawy z nią. Przypominają mi się najróżniejsze czasy spędzone w miły sposób. Wzięłam ją chętnie na ręce, i zrobiłam " noski, noski", jak wtedy gdy byłam dzieckiem. Teraz osiągnęłam pełnoletność, a i tak ją nadal z utęsknieniem kocham. Reszta chłopaków doszła do nas, i przyglądała się słodkiemu widokowi, w jaki zabawiam się z pieskiem. 
- To prezent od nas wszystkich - powiedział Zayn, z ładnym uśmiechem.
- A przy okazji, muszę Ci powiedzieć, że słodko razem wyglądacie - wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem.
Chciałabym jeszcze spędzić z nią troche czasu, ale przecież jutro wyjeżdzam. Widząc minę chłopaków i Lexi, doskonale wiedzieli o tym wyjeździe. W końcu rodzice, wujek i ciocia wrócili do domu. Ich miny, dopatrujące bałagan w całym domu nie były najlepsze - ale w końcu, moje święto się jeszcze nie skończyło. Pożegnałam się z wszystkimi przytulając i pocałunkiem z Harrym. 
Wróciłam do pokoju, jeszcze raz spojrzałam na bilet. Godzina 17:00 wylot, no pięknie.. Zostało mi tylko 18 godzin. Zadziwiająco, po chwili dostałam sms, od Harrego. Będę jutro po Ciebie o 16:25. Buziaki, dobranoc. Byłam już za bardzo zmęczona, żeby napisać dłuższą treść i wyrazić moje zdziwienie. Jedyne co odpisałam to Ok, dobranoc. Ogarnęłam tylko trochę mój pokój. Wzięłam wyjątkową i szybką kąpiel z bąbelkami. Nastawiłam budzik na 8:00 i od razu kładąc się do łóżka zasnęłam. 

*

Obudziłam się, spojrzałam na zegarek była 10:32. Co?! Po raz pierwszy, nie obudził mnie budzik. Nikt inny również mnie nie budził, bo wiedzieli, że byłam zmęczona po wczorajszym świętowaniu. Zerwałam się z łóżka, rozczesałam włosy i zbiegłam na dół. Jedyne co zastałam, to omlety i kartkę na stole. Wyszliśmy na miasto, pomóc Ci w zakupach. Nie martw się, Suza jest z nami. 
Usiadłam się na kanape, włączyłam telewizor i zjadłam wcześniej przyrządzone śniadanie. Chwile posłuchałam nowości na Vivie i poszłam na górę zacząć się pakować. Ugh, jak ja tego nie nawidzę. Po 2 godzinach, wyjątkowo szybko jak na mnie byłam już spakowana. Wszyscy wrócili z miasta. Otrzymałam od nich trochę zakupów, nowych trendów z których wybrałam zestaw na podróż: <klik>. Na Malediwach jest strasznie ciepło, więc pokazać trochę ciałka nie zaszkodzi. Pożegnałam się, dzwoniąc do Lexi, pisząc sms do chłopaków. Równo o 16:25, usłyszałam pukanie do drzwi. Wiadomo - był to Harry :) 

_______________________________________________________________________

no i jest 29. 
a tu macie bohaterów, poprzednich rozdziałów :

Kate:



Nathan:
                                       

5 komentarzy: